sobota, 18 maja 2013

PROLOG

Nazywam się Lili. Mam jedną przyjaciółkę, Juliettę. Mówię na nią Jul. Chodzimy we dwie do technikum i mamy tak pojebaną klasę że szkoda wgl gadać... my na 28 chłopaków to raczej nienormalne... Przynajmniej na każdą 14 xD Często chodzimy razem do szkoły... A nawet codziennie. Moim sąsiadem jest jeden chłopak z naszej szkoły.. Kendall. Schmidt. Ale to nie ważne, bo dzisiaj jest sobota a ja nie mam zamiaru słuchać jego wycia za oknem.
-Schmidt zamknij koparę bo lekcje odrabiam!! - wrzasnęłam na całe gardło. Nasze okna są dość blisko, dlatego rzuciłam w niego moim kubkiem xD Biedny kubek się wziął obił o jego gitarę.
-Nie! - usłyszałam odpowiedź.
-Schmidt bo nie ręczę za siebie!
-No dobra! - zamknął okno i więcej gościa nie słyszałam. Wzięłam się za odrabianie lekcji... matematyka :/ ja tego nie ogarniam!
-Schmidt zapłacę ci całe 2 $ jak zrobisz mi matematykę! - krzyknęłam przez okno.
-Dawaj! - krzyknął chłopak i rzuciłam mu zeszyt. Po paru sekundach przez okno wpadł znów mój zeszyt z notatką ,,Chyba śnisz :P"
-Schmidt jak cię dorwę.... - wyksztusiłam przez zęby i odrabiałam dalej lekcje. Zajęło mi to 4 godziny... i to głupie uczucie senności... no bo w sumie jest pierwsza w nocy :/ położyłam się do łóżka i zasnęłam...

2 dni później.
-Lila! Wstawaj! - słyszałam jak matka się nade mną drze.. głupia szkoła! Jak mogłam dać się zapisać do technikum :d Ubrałam się i zeszłam na dół. Jak zwykle moi czterej bracia kłócili się o miskę płatków na stole.
-Problem rozwiązany - powiedziałam biorąc płatki i jedząc je. Szybko zebrałam się do szkoły i ruszyłam na rowerze pod domu Jul . Nagle zaczął padać okropny deszcz.
-Podwieźć? - podjechał pode mnie Schmidt.
-Pierwszy i ostatni raz - mruknęłam i wsiadłam do samochodu.Dojechaliśmy pod szkołę gdzie Jul już czekała pod salą techniczną.
-Hej - przywitałam przyjaciółkę.
-Siema - odpowiedziała. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do sali. Nauczyciel postanowił sprawdzić obecność... ja i tak jestem na samym końcu.
-Henderson - wymieniał nauczyciel.
-Jestem - odpowiadał każdy. Później była Jul (Huntwort)  Jackson, Kale, Keed, Lason, Maslow, Murray... i się wyłączyłam. Schmidt siedzący z przodu wysłał mi karteczkę. Pisał ,,yą zią"
-Proszę pana, mogę jebnąć Schmidta? - zapytałam nauczyciela a on spojrzał na mnie srogo.
-To znaczy tak? xD - upewniłam się a klasa wybuchła śmiechem.
-Schmidt- powiedział nauczyciel.
-Jestem - odpowiedział Kendall.
-I Williams - dodał nauczyciel i też odpowiedziałam ,,jestem". Przez te posrane 45 minut gadał nie wiem o czym... po chwili dostałam kartkę od Kenda ,, co powiesz dzisiaj na wspólny lanczyk :)"
-Schmidt masz wyjebane! - krzyknęłam wylewając na niego sok Johna Grubego (tak go nazywamy bo jest gruby)
-Williams i Schmidt do dyrektora! - krzyknął nauczyciel i podreptaliśmy ze sobą do dyra.
-Siema ziom! - krzyknęłam wpadając do dyra.
-Williams bez przeginy! - walnął dyr. -Ale siema - przybił mi żółwia. -A więc dlaczego po raz...
-siódmy - wtrąciłam.
-Tak... a więc dlaczego po raz siódmy witam cię w moim gabinecie w TYM TYGODNIU?
-Ponieważ ten oto człowiek - wskazałam na mokrego Schmidta - postanowił wylać na siebie wodę grubego i oskarżyć mnie o atak na jego osobę - odpowiedziałam a Kend zrobił minę ,,WTF?!"
-Dobra.. uznajmy, że zrobiłaś to przez pomyłkę i po raz kolejny ci odpuszczę - odpowiedział dyrektor i  wyrzucił nas za gabinetu.
-Dziwna jesteś - odparł Schmidt.
-Ty nie lepszy - odpowiedziałam i pobiegłam do sali.
-I co? Masz karę? - Zapytał ,,uradowany" nauczyciel.
-Ta... Dostałam -50 pkt z zachowania.. i tak jade zawsze na minusie to co tam xD
-Świetnie.... a Kendalla odeślijcie do domu - dodał pan Smith i wypuścił Kendalla z klasy. Po 5 minutach zadzwonił dzwonek. Poszłam odłożyć książki do szafki gdy zaatakowało mnie 3 chłopaków - kumpli Kendalla.
-Jak mogłaś? - zaczął Maslow.
-O Schmidcie mowa? - zapytałam szczelając książki do szafki.
-O Kendallu - odparł Henderson.
-Posłuchajcie mordeńki - zaczęłam - Kendall to mój sąsiad i  mam cela na jego okno. Dlatego odpuśćcie!
-Ha ha ha... patrzcie! Ona ma aparat! - śmiał się Pena. Dostał w gębę z pięści.
-Nie ma za co - zaśmiałam się i odeszłam od tych idiotów. Teraz mamy matematykę... aha..
-Pena! Przypomnij swojemu kumplowi że wisi mi zadanie z matmy! - krzyknęłam przez korytarz i wpadłam na Shmidta..
-Schmidt kurwa uważaj - mruknęłam i poszłam dalej. Zauważyłam że miał full capa... naciągnęłam mu go na oczy i ruszyłam pod klasę xD
- Co ty im tak dokuczasz? - zaatakowała mnie Julietta.
-Bo Schmidt cały dzień pod moim oknem wyje ,,my cover girl... my cover girl... my cover girl..." - zaczęłam parodiować i wybuchłyśmy śmiechem xD
-Jak to pod twoim oknem? - zapytała.
-On jest moim sąsiadem... i nasze okna są naprzeciwko siebie. I wyje cały dzień! My cover girl xD
-Współczuję - powiedziała i zadzwonił dzwonek. Matematyka jest znienawidzonym przeze mnie przedmiotem. I pewnie pytacie dlaczego jestem w technikum? Zaczęło się od tego, że mój ojciec stwierdził, że świetnie radzę sobie z naprawianiem wszystkiego (raz nawet reperowałam mu samochód :d) więc posłał mnie do technikum... ja osobiście wolałam wyjechać do jakiejś szkoły z internatem. I matematyki nienawidzę, a ojciec mnie tu posłał! I dlatego na matmie siedziałam z Jul, i gadałyśmy... bo się nudziłam :/ I od teraz na matmie siedzę z Schmidtem...
-Panie psorze mogę zgłosić reklamację sąsiada? - zapytałam wskazując na Kendalla.
-Nie - burknął nauczyciel. Całe 45 minut siedziałam i gapiłam się w sufit. ;d moje buty są bardziej interesujące niż on xD Zadzwonił dzwonek i jako pierwsza wypadłam z sali. Na następnej przerwie lunch z chłopakami :d nie miałam na to ochoty.
-Siemka - cała ta banda podeszła do mnie.
-Moment - powiedziałam i położyłam się na podłodze.
-Co robisz? - zapytał Henderson.
-Aaaa! - pisknęłam i obok zbiegło się jeszcze 10 chłopaków.
-Co jest? - zapytał jeden z nich.
-Ta banda mnie popchnęła - wskazałam na Schmidta, Hendersona, Penę  i Maslowa.
-Nic ci nie jest? - zapytał Jean.
-Nie - mruknęłam i poszłam pod salę chemiczną. Kolejny znienawidzony przedmiot!
-Ja się zwijam - szepnęłam na ucho Juli i wyszłam tylnym wyjściem ze szkoły. Pobiegł za mną Schmidt ze swoją bandą.
-Gdzie idziesz? - zapytali .
-Do domu? - odparłam .
-Jeszcze mamy lekcje - mruknął Henderson.
-No i?
-To i, że idziesz z nami - powiedział Maslow i przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do szkoły.
-Debile, świnie i małpy! - krzyczałam na nich kiedy się oddalali.
-Williams! - krzyknął za mną pan Smith. -Do psychologa szkolnego!
-Egh... - mruknęłam i poszłam do hipistycznego gabinetu :/ Gość miał na ścianach powieszane zasłony :d
-Williams? -zapytał zdziwiony.
-Taa - mruknęłam siadając na kanapie z XV wieku :d
-I tak się nie dogadamy więc wyjdź - dodał i wyszłam. Akurat zadzwonił dzwonek i poszłam na ostatnią lekcję czyli angielski (czyli tak jakby u nas polski). Nuuuda.... Teraz pani kazała mi siedzieć z Maslowem *.* gość jest głupi ale nieziemsko przystojny *.* Wpatrywałam się w niego przez całą lekcję. Kendall był chyba zazdrosny xD Po dzwonku nadszedł czas na najbardziej męczący luch...
~~*~~*~~
Hej! Ten blog zaistniał z nudów xD Nudzi mi się wiec piszę xD Nie mam dzisiaj nic ciekawego, więc tylko was pozdrowię i jak zwykle napiszę, że czekam na komy xD

Justine xD

2 komentarze:

  1. Serio? Z nudów? A na swoim pierwszym blogu napisałaś że w ogóle nie masz czasu! FOCH! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale prolog ci super wyszedł ^^

    OdpowiedzUsuń